13 grudnia, „Święta Łuca dnia przyrzuca”
Wspomnienie św. Łucji przed reformą kalendarza gregoriańskiego w 1582 r. wypadało 23 grudnia – w momencie granicznym przesilenia zimowego, zrównania dnia z nocą. Odtąd „wydłużają się” dni. W kulturze ludowej od 13 grudnia prowadzono baczne obserwacje pogody. Każdy z dwunastu dni pozostających do Bożego Narodzenia miał zwiastować aurę dla kolejnych miesięcy roku. Wszak „Od św. Łucji do Gód jest na dzień 77 pogód”. W dniu tym bardzo aktywne miały być czarownice. Starano się nie wychodzić z domu szczególnie po zmroku, mówiąc: „Łucyja – siedź doma!”. Dbano szczególnie by małe dzieci nie zostały „odmienione” przez czarownice. Dla ochrony wieszano w chacie i oborze poświęcone w kościele zioła. W tym dniu nie można było nic nikomu dać do ręki, aby nie zostało to wykorzystane do czarów np. odebrania krowom mleka. Aby dowiedzieć się kto jest czarownicą, trzeba było od tego dnia odkładać szczapy drewna do palenia. W ten sposób zgromadzony opał rozniecało się po wieczerzy wigilijnej, a pierwsza osoba, która przyszła wówczas do chaty była niechybnie wiedźmą. Święta Łucja wieńczyła też adwentowy zakaz pracy, od 13 grudnia można było sprzątać i podejmować inne przygotowania do świąt Bożego Narodzenia.
14 grudnia „Kto w adwenta ziemię pruje temu siedem lat choruje”
W tradycji ludowej od św. Marcina (11 listopada), kiedy dawniej zaczynał się 40-dniowy adwent, obowiązywał zakaz prac polowych i niektórych zajęć gospodarskich. Do św. Łucji (13 grudnia) nie godziło się rozpoczynać przygotowań do świąt Bożego Narodzenia. Do wiosny nie wolno było niepokoić ziemi. Czas ten – coraz chłodniejszy i spędzany częściej w domu – obfitował jednak w prace pomagające zabezpieczyć domostwo na długą zimę. O rzadszym opuszczaniu chaty decydowały czasem względy pragmatyczne – brak butów i odpowiednio ciepłej odzieży. Jedna para obuwia czy ciepły kożuch używane były często przez wszystkich domowników, na zmianę. Powszechnie znane powiedzenie dotyczące słomy wychodzącej z butów odnosi się do rzeczywistego sposobu zabezpieczania stóp przed mrozem i śniegiem. Kobiety podczas adwentowych wieczorów przygotowywały len na ubrania dla rodziny, darto pierze na pierzyny, rodzinnie łuskano fasolę. Mężczyźni ogacali chałupy suchymi liśćmi lub „kolkami” z iglaków, gromadzili drewno na opał i naprawiali narzędzia gospodarskie. Jeśli rodzina mogła sobie pozwolić na ubicie świni, przygotowywano mięsa na święta i całą zimę.
15 grudnia, „Chłop do cepów…”
Prace mężczyzn w czasie adwentu ogniskowały się wokół potrzeb domostwa. Gospodarze naprawiali sprzęty domowe i narzędzia, przygotowywali większy zapas drewna na opał, a przed samymi Godami także sieczki na paszę i ziarna mielonego w kamiennych żarnach, by w Święta nie łamać zakazu pracy. Kawalerowie, którzy zamierzali się żenić, wykonywali ozdobne przęślice dla upatrzonych dziewczyn. Ojcowie lub dziadkowie dłubali w drewnie nowe łyżki na wigilię, a niekiedy także zabawki dla dzieci. Zajęciem przeciągającym się od wczesnej jesieni niekiedy aż do Godów była młocka zboża. Ziarno wydobywano z kłosów przy użyciu cepa w stodołach na klepisku. Uważano, że najlepiej młócić w mroźne dni, kiedy zboże jest już dobrze wyschnięte. Część wymłóconego ziarna zostawiano na bieżące spożycie, część na przyszły zasiew. Ze zbóż wyrabiano kasze w młynach lub w domowych drewnianych stępach. Z prosa otrzymywano kaszę jaglaną, z obtłuczonego jęczmienia – pęczak czy krupy, z gryki – „tatarkę”, a z pszenicy – „peszkę”, np. na wigilijną kutię.
16 grudnia „…baba do kądzieli”
Podczas adwentowych dni i wieczorów kobiety często wykonywały swoje prace gromadnie. Sąsiadki schodziły się na kilkugodzinne wspólne darcie pierza czy przędzenie lnu i wełny na wrzecionach i kołowrotkach. Towarzyszyły tym spotkaniom baśnie i legendy, opowieści o duszach pokutujących, czarach i czarownicach, bohaterach demonologii ludowej. Oprócz wzajemnej pomocy owocowało to zacieśnianiem wiejskiej wspólnoty. Przy tej okazji planowano też swaty dla panien na wydaniu, a parobcy, którzy wiedzieli o tematyce tych rozmów niejednokrotnie zakradali się pod okna gospodyni, u której danego wieczora zbierało się towarzystwo strasząc, zawodząc i urządzając psoty jako „duchy”. Jeśli dostali się do środka, nierzadko bałaganili rozsypując pierze, a dziewczęta mażąc sadzą. Za deklarację matrymonialną uznawano publiczne wręczenie wybrance ozdobnej przęślicy. Na koniec takiego wieczoru chłopcy chętnie odprowadzali bojące się ciemności dziewczyny i kobiety do domów. Z przygotowanych nici lnianych tkano płótno na koszule, w domach rozbrzmiewał więc stukot pracujących krosien.
17 grudnia, Świąteczne porządki
W wiejskiej chałupie porządki przed świętami oznaczać mogły… poważniejszy remont. W razie potrzeby polepiano chałupy, wewnątrz bielono osmolone sadzą ściany i piece, wystawiwszy z chałupy meble do gruntownego czyszczenia. Drewniane podłogi szorowano, a polepy gliniane wysypywano piaskiem. Przed samą wigilią czyszczono z sadzy ławki przy piecu kuchennym „szczotką” np. z perzu, maczaną w piasku. Ługiem i piaskiem szorowano też drewniane naczynia. Mężczyźni urządzali porządki w budynkach gospodarskich. Kobiety prały i maglowały len na płócienne koszule, odświeżano starą odzież, by każdy miał odświętny strój. W wigilijny poranek polerowano często jedyną w całym domu, ojcowską parę butów. Używano do tego łoju czy smalcu wymieszanego z sadzą. Święta były też rzadką okazją do gruntownego umycia ciała. Przed Wigilią robiono to chętnie w misce z zanurzoną w wodzie monetą – by być czerstwym i cenionym jak pieniądz.
18 grudnia, Hołuby, pająki, leluje: świąteczne zdobienie chat
Długie adwentowe wieczory spędzano na wsi na wspólnym przygotowaniu ozdób, które miały udekorować wiejskie izby w okresie świątecznym. Dziewczęta i młodsze dzieci z wydmuszek, słomy, bibuły i glansowanego papieru przygotowywały ozdobne „cacka” na choinkę. Hucułki zawieszały w pobliżu świętych obrazów „hołuby” – gołąbki i „połowyki” – sępy z białych wydmuszek ze złotymi skrzydłami z papieru (symbole ludzkich dusz). Gospodynie przy pomocy nożyc do strzyżenia owiec z białego, cienkiego pergaminu wyczarowywały nowe firanki, które wieszały w oknach przed Wigilią. Ściany, belki powały i ramy obrazów dekorowały wystrzyżonymi z papieru misternymi wycinankami. Ze słomy lub grochu czy fasoli przygotowywały też nowego pająka wieszanego pod pułapem. Zamiecione polepy gliniane wysypywały jasnym piaskiem tworząc wymyślne motywy przypominające wzorzyste dywany.
19 grudnia, Cacka na krysban
Ozdoby choinkowe przygotowywane przez okres adwentu zawieszano na gałązkach choinki w dniu Wigilii. Oprócz ręcznie wykonanych „cacek”, dzieci ozdabiały drzewka pozłacanymi orzechami, pachnącymi piernikami, drobnymi, czerwonymi jabłuszkami i małymi świeczkami w lichtarzykach. Tradycja stawiania w domach choinek, czy „krysbanów” (od niem. Christbaum – drzewko Chrystusa), na ziemiach polskich pojawiła się pod koniec XVIII wieku. Przywędrowawszy z Niemiec najpierw zadomowiła się w miastach i pałacach arystokracji, później także we dworach szlacheckich, małych miasteczkach, a na początku XX wieku w wiejskich chałupach. W 2. poł. XIX wieku zaczęły napływać na ziemie polskie fabrycznie wykonane szklane bańki, ozdoby z masy papierowej, kartonu i tkanin. Były wśród nich aniołki, imitacje owoców, dzwoneczków, postacie tancerek i żołnierzyków, szyszek, butów i grzybków. Jednak na wsi zwyczaj przystrajania drzewka ręcznie wykonanymi „cackami” i jadalnymi ozdobami utrzymywał się do II wojny światowej. W roli bombek w uboższych domach występowały… zawinięte w sreberko ziemniaki.
Muzeum Etnograficzne w Social Mediach