Grypa
16.01.2013
Jeżeli nie dostałeś się do lekarza, koniecznie przeczytaj ten tekst!
Czas, kiedy większość z nas cierpi lub będzie cierpiała z powodu przeziębienia bądź grypy jest dobrą okazją przypomnienia sposobów, którymi nasi pradziadkowie i dziadkowie walczyli z zimowymi dolegliwościami. Przodkowie przezornie już wiosną i latem wykonywali czynności, które w przyszłości miały ustrzec ich przed chorobami. Jedną z nich było zjedzenie trzech pierwszych stokrotek lub fiołków, które znaleźli wiosną, co podobno gwarantowało, że unikną gorączki w całym roku. Sposobem łatwym i mało uciążliwym, a równie skutecznie chroniącym przed wysoką temperaturą, było noszenie na szyi kartki z tekstem: „Lis bez płuc, bocian bez języka, gołąb bez żółci pomagają na 77 stopniową gorączkę”. Za długotrwałą, skuteczną ochronę przed bólem gardła uważano połknięcie bazi z palmy poświęconej w Niedzielę Palmową.
Jeżeli jednak te czynności nie przyniosły efektów trzeba było zastosować inne domowe sposoby walki z uciążliwymi dolegliwościami. Aby pozbyć się dreszczy, potocznie nazywanych febrą lub „ograszką”, często towarzyszących wysokiej gorączce, należało trzy razy wkoło obejść rynek lub jezioro za miastem. Kto nie lubił spacerów (zwłaszcza z wysoką gorączką) mógł kupić w aptece tłuszcz węża i wypić z herbatą. Inną, podobno dobrą metodą było chuchnięcie w otwór wywiercony w pniu wierzby i zatknięcie otworu gwoździem, tak, aby chorobę zamknąć w środku. Dla większej skuteczności można było wypowiedzieć słowa: „Ach, kochane drzewo, przynoszę ci mą gorączkę; przepisuję ją tobie. Musisz ją zatrzymać aż wystygnę”.
Gorączce nierzadko towarzyszy ból gardła. Na tę dolegliwość najskuteczniejsze były okłady. Do gardła przykładano więc burak utarty z solą i octem, tłuczoną cebulę, bułkę rozmoczoną w mleku, gorący piasek, ciepłe, rozgniecione ziemniaki, zajęcze sadło lub solonego śledzia. Można też było owiązać gardło skarpetą z prawej nogi, dla większej skuteczności wsypywszy do niej suszony rumianek. Sprawdzonym sposobem było też przystawienie pijawek za uszami.
Aby pozbyć się kataru wąchano zapalone pióra kury, kaczki, przypalone kopyta końskie lub świeżo paloną kawę. Prostym sposobem było wdychanie dymu ze zgaszonej świecy, oparów z palonego cukru lub ziół. Katar leczono też przykładając krążki buraka do czoła, a jego sok wkraplając do nosa. Można było też smarować nos startym chrzanem.
Na katar i chrypkę pito herbatę z lipy, czarnego bzu, dziewanny. Jeżeli dokuczał komuś kaszel, to pił syrop z następujących składników: po jednej garści rozkruszonej ruty, szałwi i kminku, ½ uncji ubitego pieprzu i miodu. Wszystko gotowano i zażywano łyżkę rano i wieczorem. Można było też przyłożyć gorącą cegłę do piersi, a w przypadku napadów spazmatycznego kaszlu pomagało…. całowanie ładnej pokojówki. W przypadku braku cegły lub pokojówki równie dobry efekt dawało stawianie baniek.
Jeżeli żaden z wymienionych sposobów nie przynosił ulgi w cierpieniu pozostawało pomodlić się do któregoś ze świętych patronów, np. św. Błażeja, patrona chorych na gardło, św. Rocha czuwającego nad zagrypionymi lub św. Wawrzyńca wspomagającego gorączkujących.
Hanna Łopatyńska
Muzeum Etnograficzne w Social Mediach